top of page

OPOWIADANIA

 

Różne opowiadania.

Projekt: Wolność

Mimo że mężczyzna zadał przeciwnikowi kilkadziesiąt ciosów i potwór krwawił śmierdzącym, zielonym śluzem z wielu ran, nadal zajadle się bronił. Zgromadzonym w amfiteatrze gapiom zdawało się, że obaj są nieśmiertelni. Ale prawda była zupełnie inna.
Doktor miał na sobie najnowocześniejszą zbroję, której nic nie było w stanie zniszczyć. Nawet trzymetrowy stwór, który wbijał się w nią szponami oraz wilczymi i mamucimi kłami. Kilkanaście wyrastających z jego ciała macek młóciło leżącego na ziemi człowieka. Potwór odskakiwał co jakiś czas i pozwalał mu się podnieść...

 

Pełne opowiadanie w numerze.

Upiór

Znów go doganiałem. Nie liczyłem, który raz i którą noc z rzędu. Ani tego, ile razy zwalniał i dawał mi złudną nadzieję, że tym razem go unicestwię.

 

Tak, unicestwienie to dobre określenie na to, co miałem zrobić. Bo zabić go nie mogłem. Przynajmniej nie w tradycyjny sposób i nie tradycyjną bronią. Ona nigdy nie była skuteczna przeciwko upiorom. Dlatego tej nocy, w której co roku otwierają się Bramy, miałem wspomaganie magią. Chyba to wyczuł, bo zdawało mi się, że rzadziej dawał mi się dogonić i potyczki z nim były dużo trudniejsze, niż te wcześniejsze...

Opowiadanie do przeczytania na stronie                                i w numerze.

Rada Trzech

Chociaż wyrzygałem już chyba całe dzisiejsze śniadanie i większość wczorajszej pizzy, nadal mnie ciągnęło. Nie obchodziło mnie, że robiłem to przed pałacem i na oczach kolegów.

*

Gdy odebrałem telefon byłem pewny, że to kolejny żart Rikszarza i gdy tylko pojawię się w Ogrodzie Francuskim, ten powita mnie zawadiackim uśmiechem. Nieraz robił kolegom różne dowcipy i wnosił koloryt w naszą codzienną walkę z różnego rodzaju przestępczością. Potrafił rozładować każde napięcie. Był dobrym aktorem i jego poważny, grobowy głos nie zrobił na mnie wrażenia...

 

Pełne opowiadanie w numerze.

W imię Ojczyzny

[...] - Tomaszu P... – zacząłem tradycyjną formułką, która mimo upływu lat nie uległa zmianom. Kontynuowałem ją, zadając kolejne ciosy. – W imieniu Polski Podziemnej... – Wiedziałem, że mi nie odda. Kiedyś by się nie wahał. Ale nie teraz. Teraz piastował godność, która nakazywała mu pokornie pochylić głowę i nadstawić drugi policzek. – Skazuję cię na karę śmierci za zdradę Ojczyzny.

 

Krew z jego rozbitego nosa, oka i ust pociekła na ziemię. Działałem jak automat. Uderzyłem Mesjasza w brzuch. Zgiął się wpół. Wykorzystałem okazję. Chwyciłem go za głowę i uderzyłem o kolano. Podciąłem mu nogi, a gdy upadł, brutalnie odwróciłem go na brzuch, wykręciłem mu ręce, przygniotłem je kolanem, odpiąłem od szlufki pasa kajdanki i zapiąłem na przegubach, po czym zmusiłem Mesjasza do wstania...

Longar do przeczytania na stronie                                i w numerze.

Pamiętam, że...

Pamiętam, że studiowaliśmy na jednej uczelni i na wykładzie zainteresowałem ją moimi wierszami. Pamiętam, że napisała mi na kartce, iż nie ma serca tylko fantom, a ja w to nie wierzyłem. Pamiętam, że mieliśmy wspólne zainteresowania magią i byłem tak zaślepiony miłością, iż prawie dałem się zniszczyć. Pamiętam, że się rozstaliśmy w nienawiści, ale nadal w głębi serca byłem romantykiem i twórczością podbiłem inne serce.

Pamiętam, że się ożeniłem, byłem szczęśliwy, a także miałem kochającą rodzinę.

Pamiętam, że zostałem zdradzony i postanowiłem wybaczyć.

Pamiętam, że nadal kocham.

Króciak do przeczytania na stronie                                i w numerze.

Alkohol to twój wróg...

[...] Osobnik, który wszedł do mojej izolatki, wyglądał jak wielki, zmutowany robak. Na głowie miał czułki, z ust wystawały mu szczypce i rozdwojony, oślizgły język. Chociaż widziałem go już chyba dziesiąty raz, nadal nie dostrzegałem uszu. Albo ich nie miał, albo były ukryte pod gęstą, zapchloną grzywą. Dolnych kończyn stworzenie także nie miało. Poruszało się na ślimaczym odwłoku. Gdy pełzało, zostawiało po sobie gęstą, śmierdzącą i żrącą maź. Zamiast rąk stwór miał szczypce. Gdybym nie wiedział, co wydarzyło się tydzień temu, byłbym przekonany, że otaczająca mnie rzeczywistość jest najgorszym koszmarem. Niestety, widziałem wydobywającą się z pękającej ziemi i pełznącą po niej czarną, smolistą substancję. Byłem naocznym świadkiem degradacji i degeneracji rodzaju ludzkiego. Przeklęta Smoła oklejała ich od stóp do głów, a po chwili znikała, wtapiając się w skórę i przekształcając jej właścicieli w najstraszniejsze maszkarony...

 

Pełne opowiadanie w numerze.

Zbawienie zdrajcy

[...] Odsunąłem wieko, które głośno zaskrzypiało. Nigdy nie lubiłem tego dźwięku. I nadal nie potrafię się do niego przyzwyczaić. A słyszę go co noc od prawie dwóch tysiącleci. Przypomina mi mój grzech. Moje przekleństwo. I będzie nadal przypominać, dopóki nie wywiążę się z umowy. A jeszcze tego nie zrobiłem. Dowodem są kły. Ale czy on wywiąże się ze swojej części? Nie wiem. Wiem, że mu uwierzyłem, choć pewnie nie powinienem.

Usiadłem nieśpiesznie. Przeciągnąłem się. Wstałem i podszedłem do okna. Śnieg nadal padał. Nic dziwnego. Odkąd pamiętam, w grudniu zawsze pada śnieg. Odwróciłem się. Spojrzałem na trumnę. Cóż – pomyślałem – dzisiaj się pożegnamy. Mam nadzieję...

 

Pełne opowiadanie w numerze.

Spisek

 

Nikt nigdy nie słyszał ich pośpiesznych kroków. Małe ciche stópki nie zostawiały żadnych śladów. Mimo to Uszaty rozejrzał się czujnie dokoła nim wyszedł z dziury skrzętnie ukrytej za szafką. Nikogo nie dojrzał. Odetchnął głęboko. Tak naprawdę nie obawiał się ludzi, którzy rzadko się w nocy budzili. O tej porze już spali na piętrze i chrapali tak głośno, że nawet w kuchni na parterze ich słyszał. Nie oni był zagrożeniem...

 

Pełne opowiadanie tutaj

Kogo dzisiaj zabić?

 

 

– Dlaczego lubisz czytać kryminały?

 

Nie spodziewałem się tego pytania i nie wiedziałem jak na nie odpowiedzieć. W ogóle nie spodziewałem się, że zostanę zaczepiony w najbardziej znienawidzonej sieci księgarskiej w Polsce.

 

Spojrzałem na stojącego przede mną bezczelnego tęgiego mężczyznę, starając się nie zwracać uwagi na skierowany w moją stronę włączony dyktafon. Redaktorzyna, aktorzyna – pomyślałem, a przecież do niedawna byłem taki jak on. Tylko że jego nikt nie nauczył kultury. Ciekawe, czy pytał wszystkich potencjalnych klientów, czy tylko tych, którzy stali w kolejce do kasy z książką w dłoni. A może tylko zaczytanych w Doyle'u?

 

– Z kilku powodów. Choćby dlatego, że są intrygujące i stanowią dobrą odskocznię od codziennego życia – odpowiedziałem na odczepne.

 

– Nudnego życia?

 

– Tego nie powiedziałem. – Spojrzałem nad plecami stojącej przede mną kobiety. Miałem przed sobą jeszcze trzy osoby.

 

Uff, dzięki ci Boże – pomyślałem.

 

– Miałem na myśli to, że powieści kryminalne, choć często bardzo realne i, że tak powiem, życiowe są jednak bardziej przewidywalne od prawdziwego życia. A czy pan coś czytuje? – zapytałem, choć podejrzewałem, jakiej udzieli mi odpowiedzi.

 

Mężczyzna wyjął z kieszeni chusteczkę i przetarł okulary. Gdy je z powrotem założył, uśmiechnął się słabo i odpowiedział:

 

– Niedawno przeczytałem Johna Leake'a. Książka powstała na faktach, ale teraz nie pamiętam tytułu.

 

– Pewnie "Pisarz, który nienawidził kobiet" – podsunąłem. Zaintrygował mnie. Byłem pewien, że rzadko czytuje książki. – Czytałem, ciekawa lektura i opowiada o kimś takim, jak – ugryzłem się w język, zanim dokończyłem. – pan.

 

– Ja? – zdziwił się. – Ja nie jestem dziennikarzem i nikogo nie zabiłem. Tylko sobie tutaj dorabiam.

 

Teraz już wiedziałem, dlaczego był bezczelny. Nie znał nawet podstaw kultury i nadal mówił do mnie na ty. Na szczęście stanąłem już przed kasą.

 

– Dzień dobry.

 

Ekspedientka uśmiechnęła się do mnie życzliwie i nieco przepraszająco. Wskazała wzrokiem moją natrętną muchę.

 

– Pięćdziesiąt dziewięć złotych, dziewięćdziesiąt groszy.

 

Machinalnie spojrzała na imię i nazwisko na karcie. Tym razem to ja się uśmiechnąłem nieśmiało.

 

– To pan?

 

– Tak. – Nie spojrzałem na stojącego nadal przy mnie grubasa. Miałem jednak przeczucie, że zupełnie nie wiedział co się działo. – Czasem i ja coś kupuję. Głównie jednak klasykę.

 

– Przeczytałam pana powieść. Podobała mi się. Lubię kryminały i powieści sensacyjne.

 

– Dziękuję. A co mi pani poleci?

 

– "Wycieczkę na tamten świat" Litwinowych. Czytał pan już?

 

– Jeszcze nie, ale postaram się, gdy tylko będę miał okazję.

 

Zapłaciłem za Doyle'a i odszedłem od kasy. Mucha poleciała za mną.

 

– Napisał pan książkę?

 

Tym razem usłyszałem „pan”. Uśmiechnąłem się w myślach.

 

– Tak.

 

– I zabił pan w niej kogoś?

 

Ponownie przytaknąłem i powiedziałem:

 

– Myślę także nad kolejną. Ofiarą będzie pewien tęgi, niedoszły dziennikarz.

 

Nie mówiąc nic więcej, wyszedłem z księgarni.

 

 

Opisana przeze mnie scena jest fikcyjna, ale gdyby w rzeczywistości ktoś zapytał mnie, dlaczego lubię czytać kryminały, odpowiedziałbym, że nie tylko lubię je czytać, ale także pisać. Podobają mi się atmosfera i intryga kryminalna, którymi pisarze potrafią oczarować czytelników. Fascynują mnie realia współczesne i historyczne, które modyfikują lub w pełni odtwarzają. Lektury są odskocznią od rzeczywistości, nie tyle nudnej, ile deprymującej, stresującej, „depresjującej” i przerażającej. Świat, w którym żyjemy jest straszny i często przenika na karty literatury. Morderstwa są światową codziennością, ale czytając powieść mogę utożsamić się z jej bohaterem i wybrać sobie alter ego. Nie muszę być dobry, nie muszę też być zły. Mogę być geniuszem lub detektywem z przypadku. Mogę być nawet ofiarą, ale nadal żyję. Mogę być każdym.

 

Świadomość, że nie ja ginę, że nie mnie spotyka ludzka tragedia na pięć minut podnosi mnie na duchu. Może jutro spotka mnie to samo na ulicy, ale nie dzisiaj. Dzisiaj jestem bohaterem. Mogę mieć idealną lub dziewczynę zła do szpiku kości. Mogę wybrać kogo chcę, zdejmując książkę z półki.

 

Literatura pobudza moją wyobraźnię bardziej niż filmy, czy seriale, a czytanie sprawia więcej przyjemności. Mogę przeczytać rozdział i przez tydzień zastanawiać się, kto okaże się mordercą, zanim zweryfikuję myśli z treścią powieści. Film, co prawda także można wyłączyć, przerwać, ale często jego dokończenie kusi bardziej niż lektura druku. Poza tym filmy są często bardzo spłycane fabularnie i tylko niektóre dorównują dobrym powieściom.

Przezorny miś

 

Opowiadanie-bajka z morałem. Troszeczkę nieudane, ponieważ nie zapisały mi się zmiany przed wysłaniem, a zostało już zaakceptowane i opublikowane.

Anioł zemsty

 

Opowiadanie zostało opublikowane na stronie portalu Zbrodnia W Bibliotece. Nie jest już dostępne.

Na skraju świata

Święty był nad wyraz niespokojny. Wiedziałem, co to oznacza. To był kolejny dzień pracy, pracy, którą przekląłby zapewne nie jeden śmiertelnik i wolał prędzej trafić do piekła niż się nią parać, ale nie ja. Przez lata już się do niej przyzwyczaiłem. To był mój czyściec, moja pokuta i odkąd na swojej drodze, w jednym z saloonów, spotkałem tajemniczego mężczyznę o błękitnych jak niebo oczach, nie pragnąłem już innego życia. Twierdził, że jest Archaniołem i przybył po to, żeby mnie nawrócić. Że mnie wybrał. Że nadchodzi dzień sądu i potrzebuje kogoś takiego jak ja. Patrzyłem na niego jak na pijaka. Potrzebuje mnie? Łowcę głów i jednego z najszybszych rewolwerowców w tej części świata? Archanioł? Zareagowałem wtedy dość impulsywnie i bluźnierczo.

- Spieprzaj dziadu - powiedziałem i skierowałem się do szynku.

 

Pełne opowiadanie tutaj

Ofiara piękna

 

Opowiadanie zostało opublikowane w piśmie. Numer nie jest już dostępny.

W owczej skórze

 

[...] Puściłem jego dłoń ale zdążyłem dostrzec, że jego palec krwawi poprzez bandaż. Szybko się do niego przysunąłem, tak, aby przypadkowo otarł się o moją marynarkę. Kotulski odwrócił się ode mnie i szybko oddalił. Spojrzałem za nim i także udałem, że idę do domu. Skierowałem się w stronę ulicy 1 Maja, a on Franciszkańskiej. Zobaczyłem z oddali, że bordowego Fiata Punto zaparkował koło KBO. Gdy odjechał w kierunku Mikołajczyka i zniknął za zakrętem, zawróciłem i wszedłem na teren restauracyjnego ogródka. Podszedłem do stolika, przy którym siedziało trzech młodych mężczyzn.
– Świetnie to rozegrałeś – pogratulował mi wąsacz. – Agencja będzie zadowolona. Złożymy odpowiedni raport.
– Myślisz, że to on? – zapytał drugi. Był mniej więcej w moim wieku, ale w przeciwieństwie do mnie i dwóch pozostałych, miał rude włosy i nosił okulary. Wszyscy natomiast byliśmy krótko obcięci, prawie ogoleni na łyso...

 

Pełne opowiadanie tutaj

FANPAGE

  • Facebook Classic

© 2015 by Konrad Staszewski. Proudly created with Wix.com

bottom of page